-Wiesz Saphiro zrobię to teraz!-i rzuciłam się do biegu w całkiem innym kierunku.
-Gdzie ty biegniesz?
-Po coś nie ważne zajmij się ślubem wrócę za niedługo-rzuciłam z uśmiechem i pobiegłam szybko jak wiatr.
Rozglądnęłam się po terytorium i zauważyłam to czego szukam. Więc pobiegłam, było to poza terytorium.
Byłam na miejscu i zobaczyłam magiczny rubin ognia i zabrałam go. Po drodze ogrzałam go ogniem i rzuciłam zaklęcie po czym założyłam kamień na szyję. Prze teleportowałam się na te stare tereny i stanęłam przed alfą.
-Swiftkill?! Ty żyjesz?-zdziwiła się Rapier, natomiast alfy ucieszyły.
-Tak żyję, a Rapier to oszustka i to ona zabiła Matt'a!
-Na jakiej podstawie mnie oskarżasz?!-szyderczo się uśmiechała.
-A na tej-pokazałam kamień i w nim alfy wszystko zobaczyły.
-Ty!-krzyknęli.
-Grr!-rzuciła się na mnie.
-O nie! Spadaj zepchnęłam ją i popchnęłam w ręce straży.
I po wszystkim.
Wróciłam na tereny WO (watahy ognia). Bo nie chciałam tam już dalej żyć. Z jakich powodów to już mój sekret a, raczej 2.
-Jestem!-krzyknęłam widząc Saphi.
-O hej! To już po sprawie?
-Tak nie cackałam się teraz już jest w porządku.
-Toooo....
-Tooo?
-Kiedy ślub?-zapytałam radośnie.
-...
Saphira?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz