Siedziałam tego dnia na kamieniu obserwując Kazana.Odkąd jestem w watasze,minęło już z 4 miesiące...Kazan mi się tak strasznie podobał,ale nic nie umiałam mu wyznać...Ale w końcu kiedyś trzeba.Podeszłam do niego i powiedziałam:
-Hej,Kazan.
-O,cześć,Saph.Co tam?
-No muszę Ci coś powiedzieć...
-Co takiego?
-Możemy iść gdzieś indziej?
-Tak jasne.-gdy poszliśmy na skraj lasu,wzięłam głęboki wdech i zaczęłam:
-Kazanie,bo widzisz...Ja,ja...znaczy ty mi się bardzo podobasz i...Kocham Cię...-powiedziałam i przełknęłam ślinę patrząc mu w oczy...
Kazan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz