-Cieszę się bardzo.-powiedziałam w pocałunku.Po chwili nasze ciała znów się złączyły.Poruszaliśmy się dość rytmicznie.Po jakimś czasie,zmęczeni zasnęliśmy przytuleni do siebie.
Obudziłam się rano z wielkim uśmiechem.Promienie słońca tańczyły po moim i Kazanowym pysku.Otwarłam oczy i spojrzałam na basiora.Kazan również obudził się.
-Hej.-powiedziałam i pocałowałam go.
-Hej.-odpowiedział.Wyszłam z jaskini i przeciągnęłam się.Kazan musiał iść gdzieś coś załatwić,a ja poszłam nad jezioro.Już jako mały szczeniak władałam żywiołem wody.Potem reszta (ale to inna historia).Bawiłam się trochę wodą,ale po jakimś czasie zrobiło mi się słabo i oparłam się o drzewo.Kręciło mi się w głowie,ale nie wiem czemu.Po jakimś czasie zaczęłam nawet wymiotować.Dziwne to było.Po chwili doszłam do jaskini chwiejąc się trochę.Było mi niedobrze.
Kazan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz